Już ponad dwa lata temu Komisja Nadzoru Finansowego zaproponowała rozwiązanie problemu umów frankowych poprzez ich przewalutowanie tak, jak gdyby od początku kredyt zaciągnięty był w złotych albo stosownie do wyliczania rat średniego kursu walutowego podawanego przez Narodowy Bank Polski. Obecnie nadzorca pracuje nad projektem ustawy według tych założeń. Zdaniem środowiska bankowego, choć rozwiązanie to wciąż faworyzuje tę grupę kredytobiorców, to można je uznać za sprawiedliwe. Zdjęłoby ono z banków konieczność zawiązywania rezerw na potencjalnie unieważniane w przyszłości umowy frankowe.
– Interwencja prawna, budująca zrozumienie i zgodę wśród zdecydowanej większości Polaków, powinna polegać na tym, że w przypadku, kiedy dochodzi do unieważnienia umowy, strony postępują w taki sposób, aby frankowy kredytobiorca ponosił mniej więcej koszty, jakie ponosił kredytobiorca złotowy – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich. – Określenie takiej zasady – albo ustawowe, albo na mocy delegacji ustawowej – tworzyłoby bardzo dobrą przestrzeń do zawierania obustronnie korzystnych porozumień pomiędzy klientami i bankami. Pamiętajmy, że dyrektywy unijne w przypadkach, kiedy dochodzi do jakichś wątpliwości prawnych czy sporów, mówią, że celem postępowania jest utrzymanie umowy, bo relacje pomiędzy instytucjami finansowymi a obywatelami są wieloletnie.
O tym, że KNF od kilku tygodni prowadzi prace nad założeniami nowej ustawy frankowej, poinformowały na początku marca „Puls Biznesu” i Business Insider Polska. Miałaby ona być oparta na zaproponowanych w grudniu 2020 roku przez KNF zasadach zawierania ugód ws. kredytów frankowych pomiędzy kredytobiorcami a bankami. Zakładają one przewalutowanie kredytu na złote, co eliminowałoby ryzyko kursowe lub pozostanie przy kredycie walutowym, ale rozliczanym po kursie niezależnym od decyzji banku – kredytodawcy. W pierwszym przypadku kredyt mieszkaniowy powiązany ze zmianami kursu CHF/PLN miałby być rozliczany od daty uruchomienia jak kredyt złotowy. W drugim – klauzula kursowa miałaby zostać zastąpiona odwołaniem do średniego kursu waluty ustalanego przez Narodowy Bank Polski.
– Propozycja sprzed dwóch lat i konsekwentnie to, co w tej chwili jest prezentowane jako ewentualność regulacji ustawowej, jest moim zdaniem najdalej idącym rozwiązaniem dającym się racjonalnie uzasadnić – ocenia Cezary Stypułkowski, prezes zarządu mBanku. – Ono sprowadza historycznie warunki, na których klienci frankowi czy w innych walutach zaciągali kredyty w latach 2005–2008, zostały one przeliczone na warunki, jak gdyby zaciągnęli kredyt złotowy. To jest i tak uprzywilejowanie tych klientów, ale to jest fair. Wszystko ponad tę wielkość wydaje mi się być po prostu bezzasadnym wzbogaceniem stosunkowo wąskiej grupy osób i odpływem kapitału banków z daleko idącymi konsekwencjami.
Cały sektor bankowy zawiązał do tej pory rezerwy na ryzyko związane z kosztem unieważnienia umów frankowych na 40 mld zł. To jeszcze nie koniec: po wydanej w połowie lutego niekorzystnej dla banków opinii rzecznika Trybunału Sprawiedliwości UE ws. wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału branża spodziewa się jesienią równie negatywnego dla siebie wyroku. Oznaczałby on, że po unieważnieniu przez sąd umowy frankowej bank nie mógłby domagać się od klienta odsetek za czas, przez który kredytobiorca z pożyczonych pieniędzy korzystał, zanim umowa nie została uznana za nieważną. Dlatego ustawowe rozwiązanie problemu zmniejszyłoby ryzyko grożące bankom w razie jeszcze bardziej nasilonych pozwów sądowych, do których zachęci „frankowiczów” spodziewane orzeczenie TSUE.
– Bank, który reprezentuję, odpisał około 7 mld zł na ryzyko prawne związane z tymi kredytami. To są olbrzymie pieniądze i podstawa do ok. 70 mld zł kredytów. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że 70 mld kredytów może sfinansować dziesiątki tysięcy mieszkań, to jest po prostu społeczne marnotrawstwo i jednocześnie uprzywilejowanie przeciętnie bardziej zamożnych ludzi w Polsce – przekonuje Cezary Stypułkowski. – W dzisiejszych warunkach, przy aktywizmie niektórych środowisk prawniczych, jedyna rozsądna droga, która szybko by przecięła dużą część utrzymującej się niepewności mającej olbrzymie złe skutki, zwłaszcza w tak turbulentnych czasach, w jakich jesteśmy, to jest droga ustawowa.
Źródło: NEWSERIA
Leave a Reply