W dobie pandemii koronawirusa przesyłanych danych przybywa lawinowo. Coraz częściej zbierane są one przez urządzenia podłączone do internetu. Szacuje się, że już teraz na świecie działa ponad 20 mld urządzeń IoT podłączonych do sieci. W 2030 roku może ich już być 125 mld. Aby jednak w pełni korzystać z możliwości, jakie daje internet rzeczy, konieczne są zmiany regulacyjne i decyzja, kto jest właścicielem gromadzonych danych. – Jeżeli tego nie rozstrzygniemy, to nie dojdzie do przetwarzania danych, ponieważ do kogo innego będą przypisane związane z nimi prawa – ocenia Jarosław Smulski, analityk IDC Polska.
– W przypadku internetu rzeczy wyzwaniem regulacyjnym jest zmiana definicji urządzenia końcowego. Nie może być ono traktowane na równi z abonentem, nie powinny mu przysługiwać takie same prawa dotyczące ochrony zbieranych danych. Bez nowego podejścia trudno będzie zbudować dobre przykłady wykorzystywania tych danych, przedrzeć się przez bariery związane z nadmierną regulacją tego rynku, a tym samym będzie bardzo trudno budować korzystne przykłady wdrożeń – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Innowacje Jarosław Smulski, analityk IDC Polska.
Według analiz Gartnera w 2020 roku na świecie może działać już ponad 20 mld urządzeń IoT. Analitycy IHS Markit prognozują, że w 2030 roku może to już być 125 mld. Wraz ze wzrostem liczby urządzeń rośnie liczba przesyłanych przez nie danych. Dane IoT są mierzone w zettabajtach, jednostce równej 1 bln gigabajtów. Cisco szacuje, że w 2019 roku obszar IoT mógł wygenerować ponad 500 zettabajtów danych, a w kolejnych latach liczba ta będzie rosnąć wykładniczo, a nie liniowo.
Urządzenia IoT zmieniają życie przeciętnego użytkownika, pozwalają też znacznie lepiej zarządzać np. firmą. Łączą się między sobą i wymieniają informacjami, wszystko po to, by maksymalnie ułatwić życie. Jak jednak zaznacza analityk IDC, w Polsce konieczne jest wprowadzenie odpowiednich regulacji i rozstrzygnięcie, kto jest właścicielem gromadzonych danych i kto może je przetwarzać. W przeciwnym wypadku z części danych po prostu nie będzie można korzystać.
– Przykładem mogą być nowoczesne fabryki, które gromadzą bardzo dużo danych. Jeżeli nie będą w stanie umożliwić ich przetwarzania firmom telekomunikacyjnym, to być może nie będą mogły korzystać z tego typu usług i tym samym nie będą potrafiły wykorzystać wartości, która jest zgromadzona w tych danych – tłumaczy Jarosław Smulski.
Dane zbierane przez internet rzeczy były już wykorzystywane przez prokuraturę – np. w 2015 roku prokuratura na podstawie danych rejestrowanych przez wannę z hydromasażem oskarżyła kogoś o morderstwo. Z drugiej jednak strony IoT stwarza ogromne możliwości dla hakerów, zwłaszcza że według Gemalto 57 proc. dostawców tych rozwiązań twierdzi, że ich urządzenia przechowują niezaszyfrowane dane, dzięki czemu osoby atakujące mogą je łatwo uzyskać. Stąd niezbędne są przepisy, które uregulują rynek, ale też pozwolą w pełni wykorzystać możliwości połączonych między sobą urządzeń.
– W zasadzie wystarczy skopiować rozwiązania wprowadzane w innych państwach, które potrafiły rozwiązać problem z przekazywaniem danych. I jeżeli po prostu wykorzystamy te dobre praktyki, które zostały już opracowane w innych krajach, bardzo szybko możemy zniwelować ten problem – przekonuje analityk IDC Polska.
Mówi: Jarosław Smulski, analityk, IDC Polska
Źródło: NEWSERIA
Leave a Reply